Mgła z Zaświatów
2024-10-27 13:30
Niedziela, 27.10.2024
Gęsta, paździenikowa mgła spowija dziś las, łąki i domostwa. Biała kołdra unosi się nad rzeką, dając dodatkowe schronienie wodnemu ptactwu. Zimna, wilgotna chmura wnika w głąb człowieka przez oczy, uszy, nozdrza i gardło. Wsiąka we włosy i skórę niczym woda w miękką gabkę. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza i celowo wybieram poranne godziny spaceru, by móc wchłonąć jak najwięcej tej wilgoci. Po powrocie do domu wlewam w siebie hektolitry płynów... Ostatnio czuję, jakbym za chwilę miała ulec całkowitemu wysuszeniu ;). Być może dlatego, że nastał czas docieplania domów ogniem, przez co powietrze jest suche jak przysłowiowy pieprz. Nocą, na wszelki wypadek, choć zimno, otwieram okno, by wpuścić trochę tej wilgoci do środka, w rezultacie czego nad ranem budzę się zawinięta w kołdrę jak w kokon, bo temperatura w sypialni spada czasem do 13 stopni ;)
Lubię te październikowe i listopadowe mgły nie tylko dlatego, że przynoszą orzeźwienie, ale też dlatego, że szepczą do ucha niezwykłe historie. Mgły często towarzyszą z niecierpliwością wyczekiwanemu przeze mnie Świętu Zmarłych i zaduszkom, nadając im niesamowitej scenerii, potęgując ich tajemniczość i powagę. Wieczorny widok cmentarza otulonego białą mgiełką, z tysiącem migających na grobach zniczy i zapachem rozgrzanej parafiny... Ach... To dla mnie jedno z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejsze święto w roku, bo podsuwa mojej wyobraźni niesamowite obrazy i myśli. Opowieści i legendy o zaświatach, zasłyszane gdzieś w dzieciństwie, barwnie opisywane przez autorów z różnych stron świata, ożywają właśnie w tych dniach :). Niezależnie od tego skąd owe legendy pochodzą, w każdej z nich odnaleźć można fascynację i ciekawość "życiem po życiu" oraz wiarę, że takie istnieje, bo przecież nikt nie udowodnił i udowodnić nie może, że nie :). Marzy nam się Wyraj, Pola Elizejskie, Niebo... no ale można też trafić do mniej przyjemnego miejsca... hmmm... ale o tym pisać nie będę ;)
Tak czy siak w legendach, mitach czy przypowieściach ludowych, duszom zmarłych w wędrówce w zaświaty często towarzyszą zwierzęta. Jednym z nich - silnie kojarzonym ze śmiercią - jest kruk. Pozwólcie, że przy nim się zatrzymam. Być może czas zaduszny, czas rozmyślań nad życiem i śmiercią, nad tym, co będzie, kiedy mnie już nie będzie i czy w ogóle coś będzie, po tym, jak przestanę być, skłonił mnie do tworzenia kruków.
Powstały trzy ptaszyska: mały, średni i duży.
Mały, kruczy wisiorek nikogo zaskoczyć nie powinien, bo kiedyś podobny się już pojawił w Rzepichowym świecie. Wisiorek, jak mówią, unisex - dla niej bądź dla niego, tym razem z pirytem i czarnym obsydianem.
Średni, a w zasadzie dwa średnie, mają kształt szpili - grzebyka. To ozdoba do włosów lub dredów wyrzeźbiona ze sporego kawałka dębu brunatnego. Kruczy trójząb z przepięknym fioletowo-błękitno-złotym labradorytem, który wyglądać może na ciężki, jednak wcale taki nie jest.
Duża ozdoba to połączenie dwóch rodzajów dębu: brunatnego i czarnego. Dekoracja domu, która znajdzie też zastosowanie praktyczne. Sylwetka kruka wyrzeźbionego z drewna czarnego dębu osadzona na dużym kawałku dębu brunatnego, którego kształtu nie zmieniałam, bo jej naturalny wygląd przypominający skałę, czy też skalistą górę, od pierwszego spojrzenia mnie zachwycił. Oszlifowałam go tylko troszkę, by pozbyć się wystających gdzieniegdzie drzazg i wypolerowałam, nadając mu blasku. Z boku dębowej góry znajdują się niewielkie spękania, których rozmiar okazał się idealnym dla kadzidłowych patyczków. Jak możecie zauważyć, cała dekoracja ozdobiona została ogromnych rozmiarów, okrągłym niczym księżyc w pełni selenitem, który według litoterapeutów ma właściwości wyciszające, kojące, oczyszczające. To kamień - jak piszą znawcy tematu - który usuwa negatywną energię, "tworząc przestrzeń pełną pozytywnych wibracji" :)
Na dokładkę dorzucam dziś halloween'owego nietoperza z oliwinem i czarnego kota. Nietoperz, to czysty przypadek a kot... Hmmm... no właśnie. Kot nie jest nowy. Tym tłuścioszkiem zdążyłam się już pochwalić, ale postanowiłam o nim przypomnieć, bo dziś rano z Trójkowego radia (dokładnie z audycji Bed&Breakfast, która łączy dwie kultury o bardzo podobnym, uwielbianym przeze mnie, specyficznym poczuciu humoru) dowiedziałam się, że dziś w Wielkiej Brytanii obchodzony jest Dzień Czarnego Kota.
Do kruków, nietoperza i kota dodaję dwie ważki - amarantowe siostry z ametystem i hematytem.
Wszystkie ozdoby pojawią się w Rzepichowym sklepie w przyszłym tygodniu...