Wyszukiwarka

Barwy jesieni i jałowcowe stwory

Środa, 26.10.2022

 

Upragniony dzień wolny, po całym tygodniu liczenia, dźwigania, biegania w tę i we w tę, tygodniu odhaczania, zapisywania, przepisywania, stukania w klawiaturę,  szukania rys na szkle i zachwycania się wyjątkowym drewnem, z którego powstają niepowtarzalne meble, zaplanowałam spędzić na fotografowaniu. Mimo, że od poniedziałku do piątku wstaję o 5.00 i w weekendy zazwyczaj pozwalam sobie na dłuższe w łóżku leżakowanie, postanowiłam, że w niedzielę, 16 października 2022 roku, wstanę przed świtem i wyruszę "zapolować" na leśne stworzenia i piękne, jesienne krajobrazy.

Pełna wiary we własne szczęście, zapakowałam swój niewielki aparat w "cichy" plecak, na tyłek ubrałam nakrapiane zielenią i brązem, "niewidzialne" spodnie, na grzbiet ciepłą, polarową bluzę w kolorach ziemi, na nogi wygodne, "wojskowe" buty i dziarsko podążyłam w stronę furtki. Kilka metrów za nią zauważyłam, że w aparacie nie ma karty pamięci, więc zmuszona byłam zawrócić, ale nie odebrałam tego, jako zły omen i zanim słońce wyjrzało zza horyzontu, ruszyłam żwawo w kierunku sosnowego boru, brnąc bezszelestnie przez leśne ścieżki w nadziei, że za winklem spotkam uśmiechniętego zająca albo łanie pasące się na polu, albo wiewiórki skaczące po wysokich sosnach, albo wydrę zażywającą porannej kąpieli, tudzież bobra, który nie wyrobił się z nocną robotą...

Wyleciało mi jednak z głowy, że mamy jesień i słońce nie wstaje już tak szybko, w związku z czym oczekiwanie na jakiekolwiek światło, które umożliwiłoby mi zrobienie choćby jednego, udanego zdjęcia wydawało się wiecznością. Nie zwróciłam też uwagi na to, że błękitne niebo zakryły gęste chmury, co jeszcze bardziej to oczekiwanie miało wydłużyć... Nie poddając się, po omacku, niepewnie maszerowałam jednak do przodu.

Kto cierpi na kurzą ślepotę, wie o czym piszę, a kto choć raz przebywał w borze po zmroku lub przed wschodem słońca, wie, że las może wydawać się złowrogi... Takie na przykład jałowce, zanim słońce wzejść zdąży, przybierają potworne kształty. Zazwyczaj są to pochylone sylwetki przerażających, krępych postaci przypominających leśne trolle o dużych głowach i chudych kończynach zakończonych pokrzywionymi, pazurzastymi palcami...

Czując trolli wzrok na plecach, obleciał mnie Strach. Ten sam Strach, co ma wielkie oczy i każe uciekać nawet wtedy, gdy zagrożenia zupełnie brak. Na szczęście nerwy udało mi się utrzymać na wodzy, dzięki czemu Strach pokonałam, doczekując chwili, gdy w lesie zrobiło się na tyle jasno, by móc pstrykać zdjęcia do woli... lecz... okazało się, że to właśnie tej niedzieli, dnia 16 października 2022 roku, mieszkańcy boru zdecydowali pozostać w swoich domach dłużej niż zwykle. Po kilku kilometrach marszu, po kostki zanurzona w rosie, z głową w gęstej mgle, nie napotkałam ani zająca, ani łani, ani choć jednej wiewiórki, wydry czy bobra :(.  Nad rzeką widziałam za to mnóstwo wędkarzy cierpliwie wypatrujących złotej rybki, która zechce spełnić ich trzy życzenia. Między wysokimi drzewami, niczym cienie, przemykali też grzybiarze z pustymi wiadrami, którzy podobnie, jak ja musieli zapomnieć o późnym słońca wstawaniu...

Tamtej ponurej niedzieli, dnia 16 października 2022 roku, nie udało mi się "upolować" niczego, czym mogłabym się teraz pochwalić. Co więcej, zły dobór grubości skarpet do butów, który wynikał z pośpiechu i braku przeanalizowania warunków pogodowych, sprawił, że na piętach powstały bolesne otarcia...

ALEEE....

....niedzieli następnej, dnia 23 października 2022 roku, cały wysiłek i trud poprzedniej niedzieli został mi podwójnie wynagrodzony :)

Przepiękna pogoda, ciepło bijące z promieni jesiennego słońca, błękitne niebo upstrzone gdzieniegdzie biało-złotymi, słodkimi, jak wata cukrowa, obłokami, klucze głośnych, dzikich gęsi nad głową i do tego żółto-czerwonawo-rdzawy, jesienny krajobraz. To wszystko tej jednej niedzieli, dnia 23 października 2022 roku ♥

Dzielę się z Wami tym cudownym dniem - przepiękną, kolorową niedzielą i ciepłym swetrem, który idealnie z jesiennymi barwami się komponuje :)