Wyszukiwarka

Ho ho ho i jingle bells... listopadowe zaskoczenie

Sobota, 19.11.2022

 

Godzina 7.00. Z trudem otwieram posklejane snem powieki. Spod kołdry wyciągam mały palec stopy... ziiiimnooo. Nie poddając się wysuwam resztę palców lewej stopy a potem palce prawej... Zimno staje się coraz bardziej uciążliwe. Może lepiej wsunąć się z powrotem pod ciepłą kołderkę? Eeee, nie bądź mięczakiem... Na trzy... raz, dwa, trzy...!!!

Ruszam ciężkie cielsko, choć nie tak chętnie jakbym tego chciała. Spod kołdry udaje mi się wydostać dolne kończyny i usiąść na brzegu łózka. Na stoliku nocnym moje dłonie usilnie próbują odnaleźć okulary leżące gdzieś pomiędzy notatnikiem a kolejną książką Jadowskiej. W końcu trafiają na płaski drut zausznika. Zakładam wymacane binokle na nos. Magicznie wyostrzonym wzrokiem wyglądam przez okno i.... oczom nie wierzę !!!???

Za oknem biało... bieluteńko. Trawę, piach, kamienie, drzewa, ogród... wszystko przykryte śniegowym... hmmm.... prześcieradłem, które za chwilę ( jeśli temperatura na zewnątrz nie przekroczy granicy zera plus ) urośnie do rozmiarów grubej kołdry. Ale niebo jest wciąż zasnute ciężkimi, ciemnymi chmurami, więc na koniec opadów raczej się nie zanosi.... Zima!!! ???... w sobotę... 19 listopada (???)... a jeszcze wczoraj siedziałam pod sosną oświetlona słońcem, tworząc nowe wisiorki....

W głowie brzmią świąteczne piosenki... noooo... tak jakoś ten pierwszy śnieg na mnie dzisiaj działa ;). Ubieram się dość szybko, po drewnianych, skrzypiących schodach zbiegam na dół. Rozpalam w kominku, ale postanawiam nie zasiadać przy nim, choć to kusząca myśl. Zamiast tego narzucam na siebie kilka warstw nie do końca stylowych ciuszków i wyruszam z czworonogami na poranny spacer. Radości Kudłatości nie ma końca: skoki, piski, szczekanie, merdanie ogonami:

- Śnieg, pańcia, śnieg!!! Ale będzie zabawa!!!

Zabawa była, a jakże. Drogę na łąkę ledwie przeżyłam. Trzy kudłate potwory uwiązane na mym wątłym pasie, śliska ziemia, wystające korzenie starych sosen. Wszystko to, plus zatrważająca prędkość moich towarzyszy sprawiły, że niczym zaprzęg Świętego Mikołaja pędziliśmy naprzód, by zdążyć z prezentami dla grzecznych dzieci, tyle, że zamiast prezentów w worku były trzy kolorowe, latające, gumowe spodki a zamiast reniferów trzy wyszczerzone w uśmiechu psy: Fibi, Inka i Tajfun...

Po wyczerpującym spacerze, zmęczeni i mokrzy wróciliśmy do domu. Rozłożyliśmy się przy ciepłym ogniu, wciągając w nozdrza zapach świeżego powietrza upchanego we włosy, kieszenie i skórę... oraz świąteczny zapach.... mokrej od śniegu, psiej sierściuchy... ;)

Ho, ho, ho...

Ech, zima w tym roku jednak mnie zaskoczyła ;) Czas ogarnąć warsztat... Zaciągnąć olejowy grzejniczek w warsztatowe progi, uporządkować sprzęt, odkurzyć stoły i podłogę... nie pozostaje mi nic innego...

...ale najpierw dla zdrowotności i sił, napiję się zielonego naparu z ostrokrzewu paragwajskiego ;)

 

Niedziela 20.11.2022

Za oknem wciąż biało. Temperatura nadal bliska zeru. Śnieg sypie, prześcieradło zmieniło się w grubą kołdrę ;). Do zdjęć z wczoraj dołączam więc kilka obrazków z dzisiejszego spaceru ;) Biało, cicho... pięknie ♥

...

  • Zima

    Zima
  • Za Rzepichowym oknem

    Za Rzepichowym oknem
  • Świat bez okularów ;)

    Świat bez okularów ;)
  • Zdjęcie z dziś :)

    Zdjęcie z dziś :)
  • Zdjęcie z wczoraj...

    Zdjęcie z wczoraj...
  • Niedzielne przedpołudnie

    Niedzielne przedpołudnie
  • Border collie

    Border collie
  • Fibi

    Fibi
  • Inka

    Inka
  • Tajfun

    Tajfun
  • Inka

    Inka
  • Fibi

    Fibi
  • Tajfun

    Tajfun