Kolorowy piątek i nadzieja
Piątek, 25.11.2022
W mediach szał czarnego piątku, weekendu, tygodnia a ja trochę dla przekory opowiem Wam o nadchodzących kolorowych dniach :)
Owszem, czerń mam przygotowaną, co więcej czerń, jakiej nigdy tu jeszcze nie było ale pozwólcie, że zostawię ją na inną, bardziej kolorową okazję, bo czerń, biel i szarość przejadły mi się ostatnio. Mnóstwo bieli na ziemi, dużo bieli z nieba. Dni przygnębiająco szare, wieczory głuche i czarne. Nie zrozumcie mnie źle, lubię śnieg, szczypiący w policzki mróz, deszcz a nawet wilgotne mgły, ale nie ukrywam, że brak słonecznego światła trochę mnie demotywuje do działania. Nie to, żebym popadała w melancholię, zwyczajnie moja bateria jedzie na rezerwie i dość mocno organizm to odczuwa.
Dzisiejszy dzień również zaczął się ponuro. Po przebudzeniu zerknęłam za okno. Znów szaro, mglisto i mokro. Gigantyczne sople lodu szczerzą się w szyderczym uśmiechu. Z dachu zwisa ogromna śnieżna kołdra, brakuje tylko wielkiej, wystającej spod niej, bosej stopy... ech...
Nakarmiłam sikorki, bo już od świtu dają o sobie znać. Posprzątałam pracownię, tradycyjnie wyszłam z psami na poranny spacer, z którego wróciłam nasiąknięta wilgocią jak gąbka. By się ogrzać łyknęłam gorącego rooibosa, osuszyłam kości przy kominku i już miałam wyjść do warsztatu... ale sił i chęci poczułam deficyt, więc postanowiłam zostać w domu, odpisać na maile, nadrobić sprawy rachunkowe i zapleść kilka sznureczków... Kiedy palce miały dość stukania w klawiaturę i zaplatania, postanowiłam, że zrobię kilka zdjęć TEGO, co przez trzy ostatnie, długie wieczory tworzyłam.
Setki razy i sobie, i Wam obiecywałam, że wrócę do zabawek ale jakoś szydełko nie mogło dogadać się z żadną z włóczek, więc odkładałam... odkładałam... odkładałam. Aż któregoś, ponurego dnia, w moje ręce wpadło pokaźnych rozmiarów kartonowe pudło, w którym ukryte były kolorowe kłębki mięciutkiej i pachnącej nowością włóczki. Nie ukrywam, że miałam plan, by przeznaczyć je na ciepłe mitenki ale, cóż, włóczki chciały inaczej ;).
I tak oto jedna z nich stała się smokiem i mogę Was zapewnić, że reszta również takimi smokami się stanie :)
Wspólnie z rozczochranym, zadowolonym z siebie, przystrojonym wisiorkiem z maleńkim soplem kwarcu dymnego, kolorowym smokiem pofruwaliśmy po okolicy, by zrobić kilka zdjęć. Fotografowanie takiego maleństwa wcale nie jest rzeczą łatwą i zazwyczaj zajmuje więcej czasu niż planuję na to poświęcić. Nie inaczej było i tym razem. Ani się obejrzałam a wieczór dał znać o swojej obecności, tyle tylko, że był to zadziwiająco kolorowy wieczór. Spojrzałam w górę i z radością odkryłam, że błękitne niebo jeszcze tam jest. Znalazłam też słońce w kolorze dojrzałej pomarańczy, upchnięte nisko między drzewami. Radując się widokiem, patrząc na złote czubki wysokich iglaków, nagle, tam gdzieś w moim środku, błysnęła mała iskierka - iskierka, która w jednej sekundzie ruszyła cały mój wewnętrzny mechanizm. Dzięki niej moja gęba uśmiechnęła się szeroko a w środku w końcu zrobiło się cieplej.
- Jest nadzieja!!! - pomyślałam - nadzieja na kolorowe dni ;)
Złotych promieni słońca Wam życzę ♥
Rzepicha
- Smok ombre
- Niebo
- Złoty, zimowy wieczór
- Złote czubki drzew
- Zimowy krajobraz
- Drzewa muśnięte złotem
- Zachód słońca
- Szydełkowy smok
- Maleńki smok
- Rozczochrany smok
- Smok z kwarcem dymnym
- Kolorowy smok
- Zabawka szydełkowa
- Ręcznie tworzone zabawki
- Włóczkowe stworki
- Hand crochet toys
- Rudzielec
- Smok z kolorowej włóczki
- Smocze skrzydła
- Zamyślony smok
- Crochet dragon
- Miniarowy smok z włóczki
- Smocze historie
- Rzepichowe zabawki
- Zabawny Stworek Potworek
- Zimowy smok
- Baśniowe zabawki
- Śnieżna kołdra