Wyszukiwarka

Prawy, dziurawy but i zmagania z wiatrem...

Czwartek, 23.09.2021

 

Było ciężko, przyznać muszę. Dużo nerwów, stresu, lęku, złości (ba! nawet wściekłości), frustracji, rezygnacji i myśli "nie dam rady".

Trzy lądowania na tyłku, jedno na asfalcie, obite przedramię prawej ręki i opuchlizna na kostce, nadwyrężone mięśnie piszczelowe (do tej pory, nie wiedziałam, że je mam ;)), obdarty czubek buta, przetarte spodnie, zieleń trawy na rękawach polarowej bluzy... no ale zęby w komplecie :)

Zawsze bardzo chciałam latać i postanowiłam marzenie spełnić... ale... kiedy znalazłam się na lotnisku i zorientowałam się, że obok mnie stoi kilkukrotny mistrz Polski w kiteboardingu, obok niego kolega nie mniej utalentowany i zaawansowany sportowo, młodzi, rośli faceci ze śmiałymi planami lotniczymi na przyszłość to.... hmmm... co tu dużo mówić... zwątpiłam. Bo taka ja - kobieta w średnim wieku, chuda, wątła, słaba (zarówno fizycznie jak i psychicznie), osoba z zupełnym brakiem instynktu samozachowawczego, okropna panikara, nieostrożny pechowiec.... Co ja tu do cholery robię!!!????

Sama nie wiem, jak to możliwe, że nie stchórzyłam, nie uciekłam, gdzie pieprz rośnie. Nawet nie jestem już do końca pewna, czy to na pewno było moje marzenie, czy raczej chęć udowodnienia sobie, że mogę wiele, że to tylko kwestia przekroczenia pewnej granicy umysłu.

Nie odpuściłam i kilka granic udało mi się przekroczyć. Poleciałam na 100, 200, 300, 400, 500 metrów w górę... Tylko ja i skrzydło...

...i ten silny, złośliwy wiatr, który mimo okularów, wyciskał łzy z oczu, i który niemiłosiernie pchał zawsze w przeciwnym kierunku, czasem zatrzymując mnie na dłuższą chwilę w stanie zawieszenia tuż nad mgłą lub maleńkimi pierzastymi obłokami... Chwile, w których człowiek tak bardzo czuje swoją bezsilność ale doskonale wie, że nie może się poddać...

Latałam otulona mgłą, a na jej tle oświetlonym przez słońce udało mi się dostrzec cień mojej własnej "skrzydlatej" sylwetki i otaczające je halo (uwierzcie mi, światło/słońce potrafi malować na niebie najpiękniejsze obrazy ♥)... Widok drzew pod moimi nogami, małych domków w oddali, Wdzydzkiego jeziora, lądującej na pasie, tuż pode mną, małej awionetki... zapamiętam do końca życia ♥

Teraz jestem zmęczona, skrajnie wyczerpana ;)... ale... raczej nie przestanę...

Będąc tam, w górze, mocniej czuje się jesień, na twarzy, w dredach i na dłoniach ;), co przypomina mi, że przyszła już pora na ciepłe, wełniane mitenki, te o których pisałam jakiś czas temu.

Kolorowych wełnianych mitenek, par jedenaście, zdobionych drewnianymi, guzikowymi listkami w kolorach ombre, pojawi się jutro w Rzepichowym sklepiku o ile kapryśna pogoda pozwoli na ich sfotografowanie.

 

Tymczasem różowymi chmurami się chwalę i kolorowych snów życzę :)

">