Wyszukiwarka

Popsułam się, się popsułam...

2024-10-02 18:39

Środa, 02.10.2024

Popsułam się, ale to nic nowego. Każdego roku w okolicach przesilenia jesiennego się psuję... Popsucie objawia się chronicznym zmęczeniem, katarem, bólem głowy, gardła i łzawiącymi oczami...

Nie lubię się psuć i z reguły dbam o to, by szybko się naprawić ale w tym roku jakieś nowe części zamienne by się chyba przydały ;).

Wiek, to stan umysłu - mówią. Ośmielę się z tym niezgodzić, bo choć wciąż, przez większość dni, duchem i umysłem młodą panienką się czuję, to czasu oszukać się nie da. Najpierw człowiek ślepnie i to w obu kierunkach. Na ulicy nie rozpoznaje znajomych, więc dla bezpieczeństwa i na wszelki wypadek, podczas spacerów lub wyjść do sklepu, wlepia wzrok w ziemię, by o gburostwo nie być posądzonym. Czasem trzeba książkę trzymać w nogach, inaczej zbyt małe literki rozmazują się jak tania maskara podczas ulewnego deszczu. Ślepota, nie przeczę, w oszukiwaniu czasu może trochę pomóc, bo dzięki niej człowiek kurzych łapek w lustrze nie dostrzega i może sobie wmawiać, że wciąż młodo i kwitnąco wygląda ;). 

Jednak walka z wirusami z biegiem czasu staje się bardziej wyczerpująca i coraz dłużej trwa... Ja miałam już dość walczenia i doszłam do wniosku, że praca mnie wyleczy. Ubrałam się na cebulę, co dobrym pomysłem okazało się nie być, bo mimo, że na zewnątrz dużo chłodniej niż jeszcze kilkanaście dni temu, to trudne do zlokalizowania fale niespodziewanego gorąca potrafią w jedną sekundę z jesieni zrobić upalne lato.

Ściągałam więc z siebie warstwa po warstwie, w rezultacie zostając w cienkiej bluzie, zapominając o tym, że to już październik i to wcale nie ciepły. Cztery godziny z kapiącą z nosa gęstą cieczą, załzawionymi oczami, spływającym z czoła potem i plecami zgiętymi w pół. Zawzięta jestem jak diabli, wszyscy mi to mówią, ale przecież nie mogłam odpuścić, bo wczoraj dotarły do mnie trzy nowiutkie, błyszczące, ostre jak brzytwa nożyki... no i projekt serduszkowej sowy zrodził się nagle, a jak coś się nagle rodzi to.... trzeba to z siebie wypchnąć jak najszybciej!!!

Koniec końców sowy i tak nie skończyłam ;). To robota na kilka kolejnych dni, więc podeszłam do tematu dojrzale (choć późno) i odłożyłam projekt na lepsze samopoczucie...

Zanim urodziła się sowa, zanim przyszedł październik, zanim wrzesień stał się typowym wrześniem i zanim wirus ścisnął mi gardło i zakitował nos, powstało kilka innych stworów. Trzy wodne: kraken z obłędem w oczach, amonitowy morski konik i ryba welonka oraz dwa serduszkowe: wilk podobny do pewnego innego wilka (o którego wiele osób pytało) i lisek, do... liska podobny, i jeszcze jeden zamyślony mały lis na ametyście siedzący. Z czarnego dębu wyszedł też smok. Powstały również dwie syreny... ale tych Wam raczej nie pokażę, bo zupełnie syren nie przypominają... hmmm.... no cóż, nie wszystko zawsze musi się udać ;)

Zostawiam Was dziś z tym, co jako tako się udało, życząc miłego wieczoru i zdrowia przede wszystkim.

 

 

  • Kraken z hematytem, drewno amarantowe

    Kraken z hematytem, drewno amarantowe
  • konik morski z amonitem

    konik morski z amonitem
  • smok z czarnego dębu, kamień księżycowy, labradoryt

    smok z czarnego dębu, kamień księżycowy, labradoryt
  • Lisek z ametystem, drewno padouk, bizuteria z drewna

    Lisek z ametystem, drewno padouk, bizuteria z drewna
  • wilk z serduszkiem, wisiorek z labradorytem

    wilk z serduszkiem, wisiorek z labradorytem
  • Lisek z labradorytowym sercem, drewno padouk

    Lisek z labradorytowym sercem, drewno padouk
  • rybka, welonka z czarnym onyksem, drewniany wisiorek

    rybka, welonka z czarnym onyksem, drewniany wisiorek