Smocze Imperium, Złoto i Srebro

Środa, 27.11.2024

Za oknem szaro-buro-dżdżyście... Planowałam dzień spędzić w warsztacie, ale mi się nie chce... Taki okres niechcenia lub odechciewania zdarza się zazwyczaj w listopadzie. Cóż, każdemu zdarzyć się może i jest jak najbardziej ludzki, a smutny, szary krajobraz za oknem niewątpliwie temu sprzyja. Rozpaliłam w kominku, zaparzyłam korzenną herbatę i usiadłam przy komputerze w nadziei, że uda mi się sklecić choć kilka sensownych słów, ale...  z głośników brzmi muzyka Dead Can Dance i kojący głos Brendana Perry’ego odrywa mnie od rzeczywistości, przenosząc w inny, przyjazny wymiar...

... lecz płyta za chwilę ucichnie, więc postaram się złożyć myśli w krótką całość...

Chciałam dziś pisać o Smokach - łagodnych, kolorowych, Rzepichowych. Od czerwca dręczyło mnie pytanie, jak małe wisiorki potrafię wyrzeźbić, by smoki pozostawały wciąż smokami a nie płaską, drewnianą deseczką bez wyrazu, by było widać nie tylko ich skrzydła ale i detale: oczy, nos czy pazury... I czy na mniejszym kawałku drewna będzie wystarczająco dużo miejsca, by swobodnie wymieszać kolory, tworząc nowe, niepowtarzalne barwy?

Wielokrotnie próbowałam i przyznam, że wcale nie było łatwo. Małe, smocze wisiorki wymagały ode mnie większej cierpliwości (a tej zawsze mi brakuje) i precyzji, która zmuszała mnie do wicia się przy warsztatowym stole jak dżdżownica na asfalcie w ciepły, ulewny dzień ;). Kolor też nie rozlewał się tak, jakbym sobie tego życzyła. Mniejsze wisiorki musiałam delikatnie musnąć złotą lub srebrną farbą, by uwidocznić smocze wdzięki, co, ku memu zdziwieniu, sprawiło mi trochę frajdy. Takiej radochy z malowania zupełnie się nie spodziewałam, bo pędzle nie należą do moich ulubionych "przborów twórczych" - zdecydowanie wolę ostre narzędzia ;)

Tradycyjnie, drewnianą biżuterię ozdobiłam naturalnymi kamieniami, które jak zwykle dyktowały smocze kolory, choć jeśli chodzi o barwę, to sporą inspiracją był dla mnie... DURSZLAK...

Pewngo dnia, bezmyślnie pozostawiłam stalowe sito na gorącym blacie kuchenki elektrycznej, dzięki czemu dno durszlaka nabrało barw turkusu, rdzy i złota. Zobaczcie, jak pięknie ciepło wymalowało małe kolorowe, smocze łapki na srebrnej tafli durszlaka ;). Na pewno uda Wam się odgadnąć, które smoki przybrały durszlakowy odcień ;)

Wśród kamieni, których użyłam, by ozdobić naszyjniki, są dobrze Wam znane: malachit, chryzokola, kamień księżycowy czy labradoryt, lecz są też nowe, jak cudowny metaliczno - fioletowy purpuryt, tajemnicze gwiaździste niebo - leland blue, przepiękny, lśniący rubin w zoisycie w soczystym różowo-fioletowym odcieniu, czy też mroczny agat druzy z tysiącem magicznych, złocistych drobinek w środku.

Małych smoków jest jedenaście ale jest jeszcze dwunasty. Powstał jako pierwszy. Jego projekt długo czekał na realizację. Inspiracją, jak widać, był bluszcz pospolity - ten, który na każde dzień dobry macha do mnie listkami, cieszy oczy zielenią nawet w śnieżną zimę, z każdym rokiem umacniając swoje pędy, tworząc urzekającą plątaninę gałązek na ścianach naszego domu. Dzięki niemu właśnie, powstał Smok Bluszczowy -  zielono-brązowy, leśny, lisciasty - smok z soczystą kroplą malachitu. Od poprzednich różni się wielkością. Jest większy, ale wciąż na tyle mały, by cieszyć się nim na co dzień w szkole, pracy czy na spotkaniach z przyjaciółmi :)

Kończąc dzisiejszy wpis, zdradzę tylko, że (jak obiecałam) wciąż pracuję nad szpilami. Dwie z nich - krucza i sowia - pojawiły się już w sklepie, trzecia - wilcza - jest w przygotowaniu, więc lada chwila coś o niej napiszę.

Tymczasem ściskam i wracam w inny wymiar z Lisą i Brandonem...