Wyszukiwarka

Z fauną spotkania

2024-05-16 19:37

Czwartek, 16.05.2024

Kiedy 15 lat temu, mniej więcej o tej porze roku, zaczynaliśmy wić tu sobie gniazdko, nie wiedzieliśmy, że nasz dom stanie się domem Rzepichowym, że leśno-rzeczne sąsiedztwo będzie tak wielkim dla nas natchnieniem.

Nie przypuszczałam wtedy, że przesiąknę lasem tak bardzo, wchłonę jego zapach na tyle mocno, by stać się jego częścią. Deficyt ludzkiego zapachu na mojej skórze i umiejętność bezszelestnego poruszania się po leśnych ścieżkach nabyta przez te kilkanaście lat obcowania z lasem sprawiły, że zwierzęta nie czują już przede mną lęku i mogę z bliska obserwować ich codzienne, sielskie życie :). Co więcej, dekadę temu nie pomyślałabym nawet, że mieszkańcy lasu będą odwiedzać moje podwórko i na co dzień towarzyszyć mi w pracy.

Pewnie powiecie, ża ja wciąż o tym samym. Tak, to prawda - las, to mój świat, moje życie. Być może ktoś z Was uzna, że okropnie jest nudne ale ja taką "nudę" lubię i z biegiem lat coraz bardziej doceniam. 

Codziennie mogę słuchać ptasich piosenek - ot, takie ptasie radio, bez reklam i złych wiadomości ;) - które umilają mój dzień. Kilka dni temu na łące, od której dzieliła mnie jedynie wąska, rzeczna wstążka, mogłam obserwować dwa lisy. Jeden z nich polował, zabawnie skacząc z miejsca na miejsce i szukając czegoś pod ziemią. Zupełnie się mną nie przejmował, spojrzał na mnie tylko przelotnie i wrócił do swoich zajęć. Drugi rudzielec pojawił się nagle. Pędził kłusem w stronę lasu, jakby czegoś się wystraszył. Nie miałam pojęcia, że lisy tak szybko potrafią biegać...

Wczoraj natomiast, nad naszym domem pojawiły się orły bieliki. Nieczęsto to się zdarza, ale jeśli się zdarzy, to bardzo żywo reaguję na ich krzyki, zadzierając głowę do góry i z tak zadartą głową biegam po podwórku kręcąc się w kółko, by nie stracić ich z oczu. Uwilebiam je obserwować - ich mocne, ptasie sylwetki na tle białych obłoków. Lubię sobie mysleć, że szybują nad naszym domem po to, by się upewnić, że wszystko u nas w porządku. Czuwają a ja jestem z nimi bezpieczna. Patrzę na nie długo, dopóki łzy, które wyciska rażące słońce, nie zaleją mi oczu.

Ostatniej niedzieli, kiedy brałam kąpiel w ciepłych promieniach słońca (przy okazji plotąc sznurki) usłyszałam, że coś szamocze się wśród zielonych liści rosłej czeremchy, rosnącej tuż obok naszej altany. Za chwilę spomiędzy gałęzi wyłoniła się wiewiórka. Znieruchomiałam. Dokładnie wiedziałam po co przyszła i nie chciałam jej wystraszyć. Wiewiórka zeskoczyła z drzewa i podeszła bliżej. Miałam ją na wyciągnięcie ręki i długo ze sobą walczyłam, by ręki tej nie wyciągnąć, bo mając przed sobą słodkiego, puchatego gryzonia o dużych, okrągłych, czarnych ślepiach, ma się ochotę go przytulić... chociaż pogłaskać... Ręki nie wyciągnęłam, nie przytuliłam, nie pogłaskałam. Trwałam tak nieruchomo z wielkim usmiechem na twarzy. Ruda, puchata istotka stała tak, pół metra ode mnie, przyglądając się, jakby sprawdzała, czy można mi zaufać. Po kilku sekundach, spokojnie przeszła obok udając się do sadzawki, by zaspokoić swoje pragnienie. Napiła się i odeszła, skacząc z gałęzi na gałąź, by w końcu zniknąć gdzieś wysoko wśród pachnących sosen.

Wiosną to moje "nudne" życie obfituje w tego typu spotkania. Oko w oko z wiewiórką, nos w nos z lisem, czy twarzą w dziób z żurawiem. To ostatnie przytrafiło mi się podczas poniedziałkowego spaceru. Żuraw brodził w podmokłej łące i byłam przekonana, że jeśli podejdę bliżej od razu poderwie się do lotu, a to przyznam piękny widok... Nie odleciał. Stał spokojnie, spojrzał i.... mnie zignorował... tak normalnie, po żurawiemu. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam i tak bardzo żałowałam, że nie mam ze sobą aparatu... Ech, jakie piękne byłyby zdjęcia :)

Co wieczór na naszym tarasie widuję też żaby i ropuchy. Specjalnie wtedy zaświecam tarasową lampę, by obserwować, jak polują na komary, ćmy i inne nocne owady. Czają się na ofiarę, a kiedy ta już przycupnie na oknie, wyciagają swój długi jęzor, by dorwać kolację. Nigdy nie chybiają :) Ropuchy mieszkają pod tarasem razem z jaszczurkami, które dziś już pewnie uzbierały niezłą kolekcję kamyków, tych, co wypadają mi z rąk podczas plecenia sznurków i przez szpary w starych, tarasowym deskach wpadają do ich mieszkań. Czasem, jak dziecko, wyobrażam sobie, że istnieje tam kolorowe miasto, gdzie płazy, gady i owady żyją ze sobą w doskonałej harmonii.

Te wszystkie obrazy na zawsze zostają w mojej głowie, by kiedyś z niej wypłynąć. Tak jak i leśna muzyka - klangor żurawi, krzyk bielików, krucze krakanie, gwizd zimorodka czy żabi rechot, którego od początku maja mogę słuchać przez otwarte okno sypialni. To dzięki tym spotkaniom w pracowni robi się tłoczno, w rezultacie czego od czasu do czasu mogę wybrać się z nowymi tworami w podróż i z ich pomocą opowiedzieć Wam leśne historie.

Dzisiaj takich "drewnianych obrazów" w Rzepichowym kufrze jest już 150. Tak, liczyłam, bo sama byłam ciekawa ;). Były spotkania z lisem, są więc lisy. Były spotkania z wiewiórką, są wiewiórki. Było spotkanie z żurawiem, jest i żuraw a że na co dzień towarzyszą mi kruki, więc i kruków jest więcej. Stanąć oko w oko z wilkiem ( w bezpiecznej odległości ;) ) to moje marzenie, więc marzenie ziszczam wilki tworząc. Są też jeże, choć na spotkania z jeżami przyjdzie czas jakoś w lipcu, bo zazwyczaj wtedy nocami pojawiają się na naszym podwórku. A to jeszcze nie koniec, o nie. Przez kilka kolejnych dni warsztatu opuszczać nie będę i naprawdę nie wiem, co jeszcze się w rzepichowym kufrze pojawi ;) 

Dziś w roli głównej bedą puchate rudzielce: lisy i wiewiórki... ♥ W bonusie dorzucam też potrójny wisior wykonany dla osoby bardzo szczególnej, która jak nikt inny wierzy w moje możliwości i bardzo mnie wspiera na co dzień nosząc Rzepichową biżuterię.

Kruk, wilk i sowa - wisior wykonany z trzech gatunków drewna: etimoe, czarnego dębu i oliwki, zobiony złotym labradorytem :)

Ach,  jest jeszcze kukułka!!!. Hmmm... O kukułce opowiedzieć Wam muszę.

Moja bacia mówiła, że zawsze przy sobie trzeba mieć grosik, żeby kukułka nie "okukała" nas na darmo. Jest taki przesąd, że jeśli masz przy sobie grosik i kukułka zacznie kukuać, to biedny nie będziesz. Nie masz grosika, to portfel tyć nie będzie. Wzięłam sobie radę babci do serca i do wszystkich kieszeni bluz, kurtek czy spodni w jakich mogłabym udać się do lasu, poupychałam grosze. Jednak w tym roku pech chciał (albo złośliwa kukułka), że ptaszyszko "okukało" mnie w łóżku, o czwartej nad ranem... A kto kładzie się spać z portfelem, lub grosikiem w piżamie? No kto? Hmmm.... W przyszłym roku pewnie będę to ja ;)...

Ściskam. Niech dobry humor będzie z Wami :)

 

  • Wilk, kruk i sowa. Wisiorek z drewna, rzeźbiony ręcznie

    Wilk, kruk i sowa. Wisiorek z drewna, rzeźbiony ręcznie
  • Biżuteria z drewna, nszyjnik z lisem

    Biżuteria z drewna, nszyjnik z lisem
  • Drewniany wisiorek z selenitem

    Drewniany wisiorek z selenitem
  • Mały lis z oliwinem, naszyjnik z drewna padouk

    Mały lis z oliwinem, naszyjnik z drewna padouk
  • Lis z ametystem

    Lis z ametystem
  • Lis z labradorytem, wisiorek ręcznie rzeźbiony

    Lis z labradorytem, wisiorek ręcznie rzeźbiony
  • Lis i malachit, drewno jatoba

    Lis i malachit, drewno jatoba
  • Lisek z kamieniem księżycowym

    Lisek z kamieniem księżycowym
  • Lis z kamieniem księżycowym

    Lis z kamieniem księżycowym
  • Wiewiórka z oliwinem

    Wiewiórka z oliwinem
  • Wiewiórka z różowym kwarcem

    Wiewiórka z różowym kwarcem
  • Wiewiórki, wisiorek wyrzeźbiony z drewna, zielony onyks

    Wiewiórki, wisiorek wyrzeźbiony z drewna, zielony onyks
  • Autorska biżuteria z drewna

    Autorska biżuteria z drewna
  • Leśna biżuteria z labradorytem

    Leśna biżuteria z labradorytem