Wyszukiwarka

PoFestiwalowe przemyślenia

2023-08-28 18:48

Poniedziałek, 28.08.2023

Trudne i bardzo pracowite tygodnie za mną. Dwa festiwale, owidzki i kochamciowy. W tym pierwszym miałam okazję uczestniczyć kilka razy, więc mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wiedziałam też, że moje twory wpiszą się w festiwalowy program i część z nich znajdzie tam przyjaciół i swój nowy dom. Ten drugi - kochamciowy - był dla mnie wielką niewiadomą...

O festiwalu "Kocham Cię" słyszałam mnóstwo dobrego, a organizatorzy zapewniali, że moje twory doskonale wpiszą się w festiwalowy klimat. Podróż była długa i męcząca i....

... no ja zawsze mówię, że nie wszystko jest dla wszystkich...

Dziś z pewnością mogę stwierdzić, że Festiwal "Kocham Cię" ani dla mnie ani dla Rzepichowych tworów odpowiedni nie jest. To raczej miejce dla ludzi, którzy pragną pobyć z innymi ludźmi, uśmiechać się, poprzytulać, wspólnie poćwiczyć jogę, potańczyć i...pokrzyczeć. O tak, zdecydowanie zbyt dużo ludzkiego krzyku było wokół - krzyku, który mnie osobiście wprawiał w niepokój... stanowczo zbyt dużo...

Próbowałam też posłuchać kilku prelekcji... Niestety moja "nieskrajność" i krytyczny umysł sprzeciwiały się większości wygłaszanych tam teorii i tez, więc na żadnej z nich nie gościłam zbyt długo ;) Jedynie wykład o brzozie, jej zastosowaniu i grzybach na niej bytujących, przykuł moją uwagę. Podczas spotkania z Mirkiem Gercem miałam okazję zobaczyć, jak pozyskać dziegieć - brzozową smołę, która niegdyś służyła impregnacji drewna i lin, a dziś jest cenionym dodatkiem kosmetycznym...

Na szczęście również piątkowa oprawa muzyczna trafiła w mój gust, dzięki czemu mogłam z festiwalu trochę skorzystać :). Popołudniowy chilllout przy koncercie duetu Sitartronic, a wieczorem taneczne szaleństwo z muzyką zespołu SINAUBI ZAWOSE & PAMOJA ZANZIBAR, którego występ emanował energią, jakiej w żadnych kamieniach nie znajdziecie. Wisienką na muzycznym torcie był koncert francuskiego zespołu Mystical Faya, do którego, muszę przyznać, nie byłam przekonana po wysłuchaniu kilku studyjnych kawałków. Okazało się jednak, że jest to zespół "koncertowy" - taki, który dużo lepiej brzmi na żywo, niż na płycie - zespół, który zaskoczył nas metalowym riffem (!!!), kończąc koncert z przytupem i ładując mnie energią na cały następny dzień :)

Zdecydowanie więcej we mnie mroku niż jasnej strony... ;)

Reasumując, niewiele Rzepichowych "dzieci" na kochamciowym festiwalu znalazło nowy dom. Większość z nich wróciła ze mną do domu, co być może dla niektórych z Was okaże się dobrą wiadomością, bo już niedługo trafią do Rzepichowego sklepiku.

Zmęczenie i brak zainteresowania moimi pracami sprawiły, że postanowiliśmy skrócić swój pobyt na festiwalu w Byczynie i już w sobotę wieczorem ruszyliśmy do domu. Jestem jednak wdzięczna za nowe doświadczenia oraz za tą garstkę przychylnych mi dusz, które Rzepichowe stoisko odwiedziły. Było mi bardzo miło. Gdyby ich zabrakło zapewne do domu wróciałabym już w piątek ;)

Nie mogę też nie wspomnieć o tych, z którymi podczas festiwali śmiałam się do rozpuku. Na obu bowiem poznałam wspaniałych, "swojskich" ludzi. W Owidzu - ceramika magiczna "Szałvia" Sylwia Trendowicz, w Byczynie - Ekologiczne Gopodarstwo "Lawendowe Zacisze",  których produkty mocno Wam polecam :) Jestem przekonana, że ta znajomość dłuuugo będzie jeszcze trwać :)

Dziś większość dnia spędziłam na porządkowaniu pracowni, warsztatu i domu, które wyglądały jak po przejściu huraganu. Pomieszane koraliki, splątane sznurki, brudne pędzle, porozrzucane po stole kamienie i kawałki drewna... Rzepichowa "Sodoma i Gomora" trudna do ogarnięcia... Udało się i po kilku godzinach mogłam odetchnąć z ulgą, usiąść na tarasie i posłuchać ptaków, delektując się herbatą słodzoną lawendowym syropem :) Znalazłam też chwilę na fotografowanie, dzięki czemu już jutro w Rzepichowym sklepie pojawią się jelenie: bursztynowy, ametystowy i malachitowy.... a potem, w dniach następnych, kolejne nowości, których nie mieliście jeszcze okazji zobaczyć...