Wyszukiwarka

Rzecz o wilkach i śnieżnych płatkach

2024-01-03 13:42

Środa, 03.01.2024

Zawieszam się. Coraz częściej się zawieszam, wcale nie żałując utraty czasu. Tak, jak dziś. Bo dziś rano spadł śnieg. Duże, lekkie jak ptasie pióra płatki śniegu, bezszelestnie uderzają o ziemię hipnotyzując wzrok i wyciszając umysł...i robią to o wiele lepiej niż niejedna mantra ;). Czy próbowaliście kiedyś śledzić płatek śniegu spadający z nieba? Skupić na nim wzrok? Jeden na tle milionów sobie podobnych, a tak naprawdę znacznie się od siebie różniących. Niezmiernie to trudne, bo kiedy tylko uda się go dostrzec, zaraz znika i zastępuje go nowy...i tak bez końca. Co sprawia, że przez ułamek sekundy widzimy właśnie ten? Przypadek, czy raczej rodzaj szczególnej energii, która wyjątkowo oddziaływuje na zmysły i przyciaga nasz wzrok? Hmmm... ;)

Z wnętrza ciepłego domu, rozmyślając nad indywidualizmem białych płatków, obserwuję śnieg i nagle, nie wiedzieć czemu, przypomniają mi się szczenięce lata ;). Zarzucam na grzbiet ciepłą, polarową bluzę, wybiegam na podwórko i... wystawiam jęzor. Trochę się naczekałam zanim którykolwiek z płatków trafił w moją paszczę, ale było warto ;). Przypomniałam sobie, jaką wielką frajdę sprawia moment, gdy zimny, orzeźwiający śnieg o nieokreślonym, aczkolwiek przyjemnym smaku, delikatnie opada na język. To jak smakowanie kawałka nieba :)... Gdyby ktoś był ciekawy, to: nie - nie chcę wiedzieć, co wraz z płatkiem zostało przeze mnie pożarte ;)

Cieszą mnie chwile, gdy zima prawdziwą zimą się staje. Święta i pierwsze dni nowego roku tradycyjnie były błotniste i brejowate. Za to kilka tygodni przed świętami, mogliśmy cieszyć się białym puchem i rzeźkim, lecz nieuciążliwym mrozem (z szafy wyszły nawet śniegowce :)), co sprawiło, że spacery były jakby weselsze. Na dziewiczym, niezbrukanym ludzką stopą śniegu, łatwo było dostrzec tropy dzikich zwierząt.  Mnie, między śladami lisa, zająca, sarny czy kuny, udało się odkryć również łapy wilka.  Co więcej, miałam szczęście go również usłyszeć, kiedy to pewnego, białego popołudnia postanowiłam ruszyć dalej niż zwykle, do miejsc dawno już przeze mnie nieodwiedzanych. Faktem jest, że wilki od czasu do czasu odwiedzają nasze "podwiejskie" tereny. Kiedyś trzy z nich rozgościły się nawet na podwórku sąsiada. Sama miałam okazję dwukrotnie je obserwować w tutejszych lasach, choć z dość dalekiej odłegłości. W dniu, o którym piszę, wilka nie zobaczyłam, ale głośne wycie dość przejrzyście dało mi do zrozumienia, że powinnam opuścić jego teren. Zazwyczaj te piękne istoty omijają człowieka z daleka i dla mnie, jako jednej z gatunku homo sapiens, raczej nie stanowią zagrożenia. Jednak moje czworonogi dla wygłodniałego wilka mogłyby być kuszącą przekąską. W podskokach opuściliśmy więc wilczy teren :).

Po powrocie do domu, długo myślałam o wilkach. Zagłębiłam się też w literaturę traktującą o tych niesamowitych stworzeniach. Szczerze zachęcam do książki autorstwa niemieckiej podróżniczki H Elli Radinger "Mądrość wilków". Moje "spotkanie" zaowocowało kolejnymi szpilami w trochę innym, bardziej przestrzennym wydaniu. Tym razem sięgnęłam po drewno dębowe oraz orzech włoski i ozobiłam je czarnym onyksem i mlecznym kamieniem księżycowym. Stworzyłam też długą, wełnianą kamizelkę w kolorach wilczej sierści oraz torbę, którą wyfilcowałam na mokro z wełny merynosów.

Torba, jak zobaczycie, nie jest idealnie piękna, lecz to pierwsza tego typu torba, do której wykorzystałam to, co w pracowni udało mi się znaleźć. Są tam skrawki własnoręcznie farbowanej skóry, jest pazur z drewna czarnego dębu, plecione makramą sznurki i metalowe elementy, które wieki temu kupiłam z zamiarem tworzenia skórzanych ozdób. No cóż, może nie piękna, ale ma wszystko, co troba mieć powinna np. magnetyczne zapięcie, by z niej nic nie wypadło i grubą, wytrzymałą podszewkę z dodatkowymi kieszonkami na telefon czy portfel :)....

A na deser mam skromną, filcowaną na mokro bransoletę określaną z "angielska" seemless, co znaczy nie więcej niż taka, której na ręku nie czuć, bo szwów nie posiada ;)

Zdjęcia, które przedstawiam poniżej, zrobione zostały w pierwszym, ciepłym i mglistym dniu nowego roku. Koniecznie zwróćcie uwagę na bohatera drugiego planu. Tajfun, jak samo imię wskazuje, nie należy do psów, które mają cierpliwość i chęci do psiego modelingu. To mały, kudłaty szajbus, którego ekscytacja na wieść o spacerze sięga zenitu. W ogromnej, przyleśnej przestrzeni niełatwo go ujarzmić. Tym bardziej należą mu się słowa uznania. Sami zobaczcie, jak wielki talent ujawnił nasz psi towarzysz w pierwszym dniu 2024 roku ;)

 
  • wełniana kamizelka, sweter z kapturem, wilcza torba, wełniana narzutka

    wełniana kamizelka, sweter z kapturem, wilcza torba, wełniana narzutka